Dramat kobiety w buszu

po chwili

Jak nie oszaleć mieszkając w pięknym miejscu z dala od miasta?

Brak internetu, zgubiony portfel, skradziony telefon to bardzo często typowe przykłady obrazujące słowo: „katastrofa”. Wśród „horrorów”, które każdy może sobie wyobrazić są też dramaty, których indywidualne scenariusze tworzy samo życie. Ten wąski katalog zdarzeń i zaplanowanych przez los złych wypadków jest zupełnie nieprzewidywalny. Chyba najbardziej się go boję! Szczerze przeraża mnie ten wąski zbiór skrywający czystą „esencję” absurdu.

Przypomniał mi się dzień, w którym dziecko, którym się opiekowałam zobaczyło prawdziwy dramat kobiety w buszu, a mianowicie zrozumiało jak ciężko jest być kobietą. Siedziałam z chłopcem w pokoju z widokiem na piękny ogród. Czytałam książkę o samochodach. Słońce tego dnia grzało upiornie. Było tak gorąco, że wodę piliśmy litrami.

 W pewnym momencie oderwałam skupiony wzrok od książki. Kątem oka zarejestrowałam postać w ogrodzie. Tamtego dnia wszyscy unikaliśmy palącego słońca. Obecność kogokolwiek na zewnątrz była co najmniej podejrzana.  Zaciekawiona podeszłam do szyby i na drugim końcu podwórka zobaczyłam mamę dziecka ubraną w bieliznę, uderzającą z desperacją ruchów ogrodowym wężem o mur… Nie chcąc analizować sytuacji i być zbyt ciekawską szybko wróciłam do czytania książki. Po chwili jednak postać mamy malucha przebiegła wzdłuż okna naszego pokoju i wpadła z hukiem do pomieszczenia obok. Równie szybko wypadła z tegoż pomieszczenia i z przerażeniem w oczach zaczęła uderzać ręką o szybę mojego ogrodowego okna błagając o wpuszczenie do środka. Pospiesznie otworzyłam drzwi. W ułamku sekundy zrozumiałam co się stało, choć matka dziecka niczego mi nie tłumaczyła.

 Z desperacją w spojrzeniu zadała mi pytanie:

– Macie wodę w prysznicu?

– Zapytała. Zmuszona do sprawdzenia odkryłam, że nie mamy. W ułamku sekundy matka odwróciła się na pięcie i pobiegła dalej… Zdziwienie na twarzy dziecka było ogromne. Ze wspólnej już ciekawości postanowiliśmy wytropić mamę okrążając dom. Przypadkowo znaleźliśmy kobietę z głową pod kranem ogrodowym… W bardzo dziwnej pozycji. Dziecko zaczęło pytać, ja nie wiedziałam co tłumaczyć a prawdziwa kobieta z klasą, z właściwą businesswoman klasą wstała i oświadczyła:

 – Nie ma wody. Położyłam farbę na włosy. W tym buszu nie ma ani fryzjerów, ani wody. Mam nadzieję, że ta farba była tak beznadziejna, że do kolacji nie zostanę łysa.

 Po czym dla pewności ponownie przykucnęła w dziwnej pozycji, aby spłukać resztki farby. Szybko zaproponowałam dziecku lody, by nie tłumaczyć, że dokładnie tydzień wcześniej, gdy wszyscy wyjechali nad wodę a ja byłam sama w willi, spotkała mnie dokładnie taka sama klęska żywiołowa… Również biegałam w bieliźnie po ogrodzie. Farbę z włosów spłukałam w pralni…

 Życie kobiety podróżującej pełne jest przygód… Ciężko jest przewidzieć czarny scenariusz każdej klęski, która może ją spotkać… Pewnych sytuacji nie da się wytłumaczyć i opisać dzieciom. Same muszą zrozumieć, że ciężko być kobietą.