Jak poradzić sobie z nastolatkiem?

 

Twoje dziecko znów wróciło ze szkoły rzucając plecakiem, opisało dzień jednym zdaniem i zamknęło się w pokoju, aby przez kolejne godziny surfować po internecie? Dodatkowo nie ma ochoty z nikim współpracować, a do egzystencji niczego i nikogo nie potrzebuje?


Jeżeli tak…

Nasuwa się proste pytanie:

jak poradzić sobie z nastolatkiem?

 

Z pewnością wiele jest na ten temat porad.
Czytałam opinie psychologów, artykuły podobne do przedstawionych w magazynie rodzinnym, rozmawiałam z rodzicami.

W efekcie w oparciu o wiedzę i własne doświadczenie stwierdzam, że kluczem umożliwiającym współpracę z nastolatkiem jest zawsze dojrzałość i cierpliwość ze strony opiekuna. Umiejętność słuchania, odpowiedniego reagowania, wyrozumiałość. Brzmi to banalnie prosto… Zapewne mało odkrywczo… W praktyce wygląda różnie… Ale jest prawdą.

Pamiętam jak po raz pierwszy w życiu nastolatka z hukiem i impetem zatrzasnęła mi drzwi przed nosem informując, że nie jestem jej guwernantką i powinnam zająć się jej młodszą siostrą. Wybuch agresji dziewczyny był tylko ukoronowaniem osiągnięć na polu toczonej pomiędzy nami (od dwóch miesięcy) wojny… Nastolatka nie chciała współpracować. Negowała każdy mój pomysł, zdanie, podważała kompetencje. Obrażała mnie. Z obiektywnego punktu widzenia dorosłego człowieka: zachowywała się agresywnie i niegrzecznie. Do dziś wspominam kilka minut przed zamkniętymi drzwiami jej pokoju. Miałam wrażenie, że pomimo dwóch miesięcy prób nawiązania jakichkolwiek relacji z dziewczyną – wszystko zawiodło.
Co więcej nie wiedziałam co robić pod tymi drzwiami… Zezłościć się i wejść do jej pokoju, wyjść z domu raz na zawsze, płakać z rozpaczy czy też rzucić się z mostu beznadziei w przepaść bez dna…
Każdy pomysł wydawał mi się trafny… W efekcie wybrałam mało spektakularne rozwiązanie… Poszłam do kuchni zrobić dziewczynie jedzenie na kolację. Dokończyłam pracę z młodszym dzieckiem. Wróciłam do domu starając się zapomnieć o kolejnej porażce.
Następnego dnia przyszłam do pracy zmieniając własne nastawienie do współpracy z dziewczyną. Nie rozkazywałam. Nie narzucałam swojego planu i punktu widzenia. Nie wypominałam zachowania z dnia poprzedniego. Nie krytykowałam i nie oceniałam.
Dla odmiany zaczęłam interesować się tym czym interesowała się moja podopieczna… Przebrnęłam przez ciężkie tematy modowe, posty na Instagramie (w których stałam się najlepszym expertem kreatywnego wymyślania hashtagów), wiedziałam wszystko o życiu prywatnym jej najlepszej koleżanki, odkryłam w niej talent do malowania, zamiłowanie do sztuki, gust.

Nie wiem który dokładnie moment „otwarł” dla mnie zamknięte drzwi.
Po incydencie z ich spektakularnym zatrzaśnięciem przed moim nosem nie podjęłam żadnych radykalnych kroków. Nie zrobiłam awantury. Nie poskarżyłam się rodzicom. Ponownie zaczęłam od nowa nie pozwalając moim negatywnym emocjom wpływać na współpracę z dziewczyną.

Nie wiem co było przełomem w moich relacjach z nastoletnim dzieckiem. Wiem na pewno, że po trzech miesiącach znajomości zaczęłyśmy się świetnie czuć w swoim towarzystwie co zaowocowało udaną współpracą.
Generalnie dużo rozmawiałyśmy. Razem malowałyśmy, oceniałyśmy, opiniowałyśmy i jeszcze raz dużo rozmawiałyśmy.

Po pewnym czasie zrozumiałam, że agresja dziewczyny była prostym sposobem komunikacji dziecka z dorosłym. Była reakcją na zachowanie intruza (czyli mnie…) wkraczającego na teren bezludnej wyspy …

Nie każdy rodzic potrafi spokojnie przejść obok trzasku drzwi i agresji własnego dziecka. Bardzo trudno jest opanować nerwy, nieraz łzy, zresetować program, zacząć (po raz tysięczny) od początku… Nie jest to proste zwłaszcza dla tych, którzy najbardziej kochają.

Pisząc artykuł nie podaję idealnej ani też uniwersalnej porady pozwalającej rozwiązać problemy z nastolatkami, ponieważ zarówno problemy jak i ich przyczyny mogą być przeróżne.
Moje doświadczenia nauczyły mnie cierpliwości, opanowania, dojrzałości i determinacji w dążeniu do celów. Nigdy się nie poddawałam i zabraniam poddawać się opiekunom odpowiedzialnym za dzieci. Ogromnie ważne jest to by nie pozostawiać ich „samym sobie” i starać się zrozumieć przyczyny poszczególnych zachowań. Bardzo często widząc nastolatkę lub nastolatka, którzy wzrostem nas przerastają, wydaje nam się, że widzimy dorosłych ludzi. Pozornie dojrzały wygląd nie może mylić. W relacjach z „dużymi-małymi” dziećmi nie wolno zapominać o tym, że to my musimy wykazać się cierpliwością, dojrzałością i opanowaniem. Dając przykład musimy nauczyć tego dzieci, których ocena wydarzeń i sytuacji nie jest poparta bogatym doświadczeniem.

Zachęcam do podejmowania wszelkich prób „otwierania zamkniętych drzwi”. Ostrzegam, że nie będą to próby proste, a efekty pracy nie przyjdą szybko. Ważne jest to, by do poszczególnych sytuacji znaleźć klucz: coś co umożliwi przekroczenie granic i barier stawianych przez dziecko.

Tylko będąc jednym z mieszkańców „bezludnej wyspy” uda się zrozumieć i poznać wyspę.