Nie musisz słyszeć oklasków, aby celebrować własny sukces

Nie musisz też jeść sałaty.
Osobisty sukces możesz celebrować po królewsku – we własnych kapciach.

 

Podziwiamy modeli. Interesujemy się życiem gwiazd. Ciekawią nas nowe twarze, które pojawiają się na okładkach gazet o prestiżowych tytułach. Przy kawie i ciastku, w tramwaju czy też poczekalni do lekarza analizujemy to w co ubrani są ludzie wzbudzający zachwyt. Przyglądamy się życiu na czerwonym dywanie, wysokim obcasom, drogim dodatkom, idealnym włosom, perfekcyjnym makijażom. W efekcie stwierdzamy, że chcielibyśmy być NIMI… Pięknymi, pachnącymi, podziwianymi, szczupłymi, lśniącymi w blasku fleszy, ubranymi w najdroższe kreacje, jedzącymi sałatę i kiełki, ćwiczącymi z prywatnymi trenerami, rozpoznawalnymi, akceptowanymi i oklaskiwanymi…

Ocenianie rozsądnych granic wyobraźni często mija się z celem. Marzyć może każdy. Jak większość kobiet nie raz widziałam siebie w pięknej sukni na czerwonym dywanie, obok jednego z najbardziej rozpoznawalnych aktorów Hollywood … Nie raz byłam też na wybiegu wśród profesjonalnych modelek tylko po to by poczuć docenienie, podziw, akceptację i aprobatę ze strony „publiczności”. Ostatnio założyłam piękną kreację na pokazie Burberry. Pomimo pokonania w wyobraźni wybiegu bez potknięcia, zrozumiałam, że nigdy nie mogłabym zostać modelką. Bez większego żalu już po jednym przejściu podziękowałabym za angaż i wróciłabym do domu by jak najszybciej założyć swoje stare kapcie… Na wybiegu, w blasku fleszy zrozumiałam, że „świat” podziwia mnie za twarz, świetną figurę i ubranie stworzone przez projektanta. Tłum zgromadzonych ludzi klaszcze widząc sukces, który dla mnie nie ma żadnej wartości. Otrzymuję nagrodę za coś na co nie pracowałam i czego tak naprawdę nie chciałam… Ściągając kreację Burberry zrozumiałam, że zobaczono mnie na scenie, której sama nie budowałam. Sukces nie miał żadnego smaku.

Myślę, że większość z nas idąc własną drogą przez życie nie słyszy w tle odpowiednio dopasowanej muzyki. Naszego „geniuszu” nie rejestrują bystre oczy aparatów i rzadko kiedy widzimy klaszczące grono ludzi, które nas docenia. Gdy osiągamy to co stanowi dla nas wartość i jest sukcesem odniesionym na własnej scenie – nie potrafimy się z tego cieszyć ponieważ brakuje nam blasku fleszy.

Prawdą jest, że w dniu w którym uda nam się osiągnąć to do czego dążyliśmy i na co ciężko pracowaliśmy nie zawsze będziemy ubrani w rzeczy od Calvina Kleina. Nasz sukces może być przemilczany, ledwo dostrzeżony, zaprezentowany niewielkiej grupie odbiorców. Należy uświadomić sobie, że najważniejsze jest, aby miał on znaczenie dla nas, ponieważ to my wybraliśmy scenę.

Cieszmy się z tego, co udało nam się osiągnąć ciężką pracą. Włączmy muzykę. Załóżmy ulubione bądź jedyne buty i idźmy przed siebie realizując marzenia. Każdy event kiedyś się kończy a publiczność wraca do domów by zająć się własnym życiem. Zróbmy to samo nie zakładając cudzych butów i nie uzależniając swoich decyzji od oklasków.